WSTĘP:
"Mówią, że starość nie radość - i to prawda. Ale mało jest rzeczy
absolutnie dobrych i absolutnie złych, więc również i starość,
aczkolwiek - nie radość, też ma pewne swoje plusy dodatnie. Na przykład
człowiek stary, dobiegający kresu życia, nie musi się już nikomu
podlizywać. Kariery już nie zamierza robić, więc nie musi zabiegać o
względy jakichś ważniaków, czy tłumu, natomiast podlizywanie się Panu
Bogu z zasady jest bez sensu, bo On i tak wszystko wie, widzi każdego na
wylot i trzy metry w głąb ziemi, zatem podlizywanie Mu się graniczyłoby
z bluźnierstwem. Nic zatem dziwnego, że zwłaszcza w dzisiejszych
czasach, kiedy świat aż roi się od konformistycznych zasrańców, prawdę
odważają się mówić najczęściej ludzie starzy."
AKT I
OSOBY:
- Oficer Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego – mężczyzna przed trzydziestką, dobrze zbudowany, nie jednego kontrrewolucjonistę na tamten świat wyprawił,
- Doktor nauk ekonomicznych, pracownik naukowy Uniwersytetu w mieście wojewódzkim. Typowy intelektualista – z wyglądu. W rzeczywistości kawał chama i buraka. Inteligent w pierwszym pokoleniu. Nygus, pozbawiony wszelkich skrupułów moralnych. Kurdupel.
MIEJSCE AKCJI:
Rzecz dzieje się w
latach siedemdziesiątych, w mieszkaniu operacyjnym SB. W prawie
pustym pokoju, przy stole siedzą Oficer i Doktor. Na stole stoi
butelka bimbru i dwa kieliszki.
AKCJA
(kurtyna w górę)
(kurtyna w górę)
Oficer:
- no
co tam słychać u was na wydziale, towarzyszu Doktorze? Magister
Urbaniak dalej bruździ?
Doktor:
- oj
bruździ towarzyszu majorze, bruździ na całego. Kanalia. Na
ćwiczeniach ze studentami, wychwala burżuazyjną gospodarkę
amerykańską! Ani razu nie wspomniał, że tam Murzynów biją.
Kanalia i łobuz jakich mało. W meldunku, który wam przekazałem,
wszystko dokładnie opisałem
Oficer:
-
czytałem, czytałem, bardzo dobry raport, z marksistowską
żarliwością napisany. Wyjdziecie wy na ludzi Malinowski,
wyjdziecie. Ja wam to mówię! Bimberku się napijecie? Tego co
zawsze. Towarzysze z waszego wydziału chemii spożywczej pędzą i
mi co jakiś czas parę flaszek przyniosą.
Doktor:
-
bardzo chętnie towarzyszu majorze, bardzo chętnie. Bimbru o takim
jebnięciu jak ten wasz, to nigdzie nie uświadczysz. Bimber nad
bimbrami!
Oficer: (nalewa bimber do
kieliszków... wypijają. Potworny grymas obrzydzenia pojawia się na
twarzy obydwu).
- Ja
pierdolę, ale bimbrzysko! Konia by z nóg zwalił, ale nie nas,
pracowników pierwszej linii frontu. Czyż nie tak doktorku? A
powiedzcie mi towarzyszu, żadnej działalności antypaństwowej na
uczelni nie zauważyliście? Żadnych ulotek, gazetek, żadnej
agitacji?
Doktor:
- spokojnie
jak na wojnie majorze, gdyby nie ten jebany Urbaniak, to bym nie miał
o czym meldunków pisać.
Oficer:
- nie
miałbyś o czym meldunków pisać powiadasz....A to, k..wa mać, co
to jest? (wzburzony major rzuca na stół stos ulotek). Żebym ja się
dowiadywał o ulotkach antypaństwowych od woźnego, który jest moim
sąsiadem! W ch..ki sobie towarzyszu doktorze lecicie? Pod twoim
nosem ulotki antysocjalistyczne kolportują, a ty, k..wa ślepy i
głuchy jesteś! Premii za ten miesiąc nie dostaniesz, a i o
przydziale kiełbasy zapomnij!
Doktor: (wystraszony
przegląda ulotki, nagle twarz mu łagodnieje)
-
ależ majorze, to ulotki reklamowe naszej stołówki pracowniczej i
studenckiej. Mamy nowego ajenta i on te ulotki wydrukował, aby
więcej klientów przyciągnąć. Żadnej działalności
antypaństwowej w tym nie ma!
Oficer: (zrywa się z
krzesła, wali pięścią w stół, wrzeszczy)
-
przestań mi tutaj pier..lić i wariata zgrywać. Co to przyłączyłeś
się do tej szajki zdrajców socjalistycznej ojczyzny?
(siada
na krześle, nalewa sobie kieliszek bimbru, wypija jednym
haustem...chwilę milczą),
-
przeczytaj co tam na tych ulotkach piszą. A wolno i wyraźnie. To
chyba potrafisz?
Doktor: (czyta
wystraszony)
-
pierogi leniwe - specjalność naszego zakładu!
(odkłada
ulotkę na stół, zdezorientowany rozgląda się niepewnie po
pokoju)
Oficer:
- no i co? Nadal
twierdzisz, że na ulotkach ajent stołówkę reklamuje?
Doktor: (cichym,
niepewnym głosem)
- żadnej agitacji
antypaństwowej na ulotce nie ma! Ajent tylko pierogi reklamuje,
zresztą są bardzo smaczne, sam wczoraj jadłem!
Oficer:
- ach ty doktorku od
siedmiu boleści, jak bym ci tak pałą zajebał w łeb, to byś na
oczy przejrzał! Niby kształcony jesteś, ale czujności klasowej u
ciebie tyle co brudu za paznokciem u burżuja! Jak się nazywa
towarzysz rektor twojego uniwersytetu?
Doktor:
- Ja p...dolę, teraz
rozumiem!!!...nasz rektor to Pieróg Stanisław
Oficer:
- a nazwisko waszej
pierwszej sekretarz PZPR-u, znasz?
Doktor:
- jakże miałbym nie
znać! Toż to towarzyszka Pieróg Anna, żona rektora.
Oficer:
- już zrozumiałeś?
Pierogi leniwe – specjalność naszego zakładu. Czyli co?
Specjalnością uniwersytetu są leniwy rektor i leniwa pierwsza
sekretarz? Pod twoim nosem kolportują ulotki oczerniające rektora
i jego małżonkę, a ty k..wa niczego nie widzisz! Szkalują naszą
partię, podważają sojusze, ośmieszają socjalistyczną naukę, a
ty nic... bąki sobie zbijasz!...oj doigrasz ty się, doigrasz....
gdy nie to, że znam cię od lat, to pomyślałbym sobie, że jesteś
z nimi w zmowie!
Doktor:
- o k..wa mać, ja
p...dolę, ale perfidna, krecia robota antysocjalistyczna. Tak mnie
wyrolowali.... jak mogłem tego nie zauważyć? To szubrawcy,
zaplute karły reakcji! Towarzyszu majorze wybaczcie! Jak ja mogłem
to przeoczyć?
Oficer:
- żebyś to tylko ty
przeoczył tą burżuazyjną prowokację... Wszyscy przeoczyliście!
Na pięćdziesięciu pracowników naukowych, mam was na etacie 49,
i wszyscy daliście dupy!. Żeby nie woźny, to bym do dzisiaj o
tych ulotkach nie wiedział. Muszę wam, k..wa, pogonić kota! Od
dzisiaj nie ma premii, przydział kiełbasy wstrzymuję do
odwołania! Socjalistyczna ojczyzna płaci wam za pracę, a nie za
op...dalanie się! Zrozumiano?!
Doktor:
- tak jest towarzyszu
majorze! Obiecuję, że więcej się taka sytuacja nie powtórzy.
Oficer:
- no dobrze, już dobrze, daliście dupy – trudno. Ale teraz trzeba się z wrogami socjalistycznej ojczyzny rozprawić, wydusić burżuazyjnych gadów, zaplutych karłów reakcji. Masz jakieś podejrzenie kto za tym stoi? Bo ja myślę, że te ulotki to robota Urbaniaka. Do partii się nie zapisał, z nami nie chce współpracować, listy z Ameryki dostaje i to pisane po amerykańsku. A w tych listach sama agitacja burżuazyjna. W ostatnim pisze do niego jakiś doktor Smith, że pracownicy w Ameryce mogą sobie kupić auto i dom. A ten Urbaniak zamiast odpisać mu, że oni Murzynów biją, wdaje się z nim w jakieś dyskusje, z których nic pojąć nie zdołałem. Na tłumaczenia listów do niego wydaliśmy ponad 3 tysiące. Widzisz go jakie bydle? Socjalistyczna ojczyzna wydaje ciężko wypracowane przez klasę robotniczą pieniądze, na takiego pasożyta! To na pewno on... jak myślisz...on?
Doktor:
- on, jak amen w pacierzu, on!...To bydlak, tak mnie zmylił, oszwabił, takiego przyjaciela zgrywał...a ja głupi dałem się nabrać!
- no dobrze, już dobrze, daliście dupy – trudno. Ale teraz trzeba się z wrogami socjalistycznej ojczyzny rozprawić, wydusić burżuazyjnych gadów, zaplutych karłów reakcji. Masz jakieś podejrzenie kto za tym stoi? Bo ja myślę, że te ulotki to robota Urbaniaka. Do partii się nie zapisał, z nami nie chce współpracować, listy z Ameryki dostaje i to pisane po amerykańsku. A w tych listach sama agitacja burżuazyjna. W ostatnim pisze do niego jakiś doktor Smith, że pracownicy w Ameryce mogą sobie kupić auto i dom. A ten Urbaniak zamiast odpisać mu, że oni Murzynów biją, wdaje się z nim w jakieś dyskusje, z których nic pojąć nie zdołałem. Na tłumaczenia listów do niego wydaliśmy ponad 3 tysiące. Widzisz go jakie bydle? Socjalistyczna ojczyzna wydaje ciężko wypracowane przez klasę robotniczą pieniądze, na takiego pasożyta! To na pewno on... jak myślisz...on?
Doktor:
- on, jak amen w pacierzu, on!...To bydlak, tak mnie zmylił, oszwabił, takiego przyjaciela zgrywał...a ja głupi dałem się nabrać!
Oficer:
- z kim ten Urbaniak w pokoju siedzi?
- z kim ten Urbaniak w pokoju siedzi?
Doktor:
- z magistrem Stępniem,
- z magistrem Stępniem,
Oficer:
- a jutro Urbaniak na którą przychodzi do roboty?
- a jutro Urbaniak na którą przychodzi do roboty?
Doktor:
- na jedenastą,
- na jedenastą,
Oficer:
- daj te ulotki Stępniowi i powiedz mu, żeby je włożył do biurka Urbaniaka, przed jedenastą. My przyjedziemy parę minut po jedenastej, zrobimy rewizję, ulotki znajdziemy i gada do kryminału wtrącimy. Rektor go dyscyplinarnie wyjebie z uczelni i po kłopocie. Jednego antysocjalistycznego warchoła będzie mniej.
- daj te ulotki Stępniowi i powiedz mu, żeby je włożył do biurka Urbaniaka, przed jedenastą. My przyjedziemy parę minut po jedenastej, zrobimy rewizję, ulotki znajdziemy i gada do kryminału wtrącimy. Rektor go dyscyplinarnie wyjebie z uczelni i po kłopocie. Jednego antysocjalistycznego warchoła będzie mniej.
Doktor:
- genialny plan towarzyszu majorze, genialny!
- genialny plan towarzyszu majorze, genialny!
Oficer:
- co wy byście beze mnie sieroty zrobili? Na głowę by wam burżuazyjne świnie powłaziły! No to na rozchodniaczka jeszcze po jednym kieliszku wypijmy (nalewa bimbru do kieliszków, wypijają) i do roboty towarzyszu doktorze, do roboty.... na pohybel burżuazyjnej reakcji i sługusom amerykańskiego imperializmu!
- co wy byście beze mnie sieroty zrobili? Na głowę by wam burżuazyjne świnie powłaziły! No to na rozchodniaczka jeszcze po jednym kieliszku wypijmy (nalewa bimbru do kieliszków, wypijają) i do roboty towarzyszu doktorze, do roboty.... na pohybel burżuazyjnej reakcji i sługusom amerykańskiego imperializmu!
(doktor ubiera się,
stawia kołnierz płaszcza i wychodzi, Oficer bierze butelkę do
ręki, patrzy pod światło, przykłada szyjkę do ust i wypija całą
zawartość. Ubiera się...wychodzi)
KURTYNA
AKT II
OSOBY:
- Kanclerz Wyższej Szkoły Stosunków Międzynarodowych w mieście wojewódzkim. Znany nam już z I aktu Doktor Malinowski. Teraz już profesor. Trochę posiwiał i przytył, ale jeszcze trzyma się dobrze,
- Właściciel Wyższej Szkoły. Znany nam już z I aktu Oficer. Z tym też czas obszedł się łaskawie. Posiwiał, przytył, ale jeszcze i teraz budziłby postrach wśród wrogów klasy robotniczej, gdyby się tacy ujawnili, zaś Właściciel otrzymał zadanie poskromienia ich.
- Urbaniak Znany nam z I aktu, antysocjalistyczny warchoł, sprawca afery pierogowej. Za tą burżuazyjną prowokację otrzymał 5 lat więzienia. Teraz wygląda nietęgo. Zarośnięty, nieogolony, brudny, w niedbałym ubraniu. Trudno w nim rozpoznać, prawie doktora.
MIEJSCE AKCJI:
25 lat później, w III RP.
25 lat później, w III RP.
Gabinet
Kanclerza. Gustownie urządzony. Meble z litego drewna wiśniowego.
Fotele skórzane, na ścianach obrazy olejne znanego malarza. Przy
ławie, w fotelach siedzą Właściciel i Kanclerz, Pracują nad
petycją protestacyjną. Przeciwko lustracji pracowników naukowych
będą protestować.
AKCJA
(kurtyna w górę)
(kurtyna w górę)
Kanclerz:
- no to przeczytaj Władziu jeszcze raz tą naszą petycję,
- no to przeczytaj Władziu jeszcze raz tą naszą petycję,
Właściciel:
- my pracownicy naukowi polskich uczelni wyższych, stanowczo protestujemy przeciwko uwłaczającej naszej godności akcji lustracji naszego środowiska. Uważamy, że...
- my pracownicy naukowi polskich uczelni wyższych, stanowczo protestujemy przeciwko uwłaczającej naszej godności akcji lustracji naszego środowiska. Uważamy, że...
(dzwoni
telefon, właściciel podchodzi do telefonu, podnosi słuchawkę,
słucha)
-
słuchaj no Antoś, portier dzwoni, mówi, że chce się do ciebie
dostać jakiś Urbaniak, pyta czy go wpuścić?
Kanclerz:
- co za Urbaniak, nie znam żadnego Urbaniaka. Niech go zapyta portier co chce, i co on za jeden,
- co za Urbaniak, nie znam żadnego Urbaniaka. Niech go zapyta portier co chce, i co on za jeden,
Właściciel: (mówi do
słuchawki telefonu)
- zapytaj tego Urbaniaka kto on jest i czego chce (słucha wyjaśnień portiera). Antoś, k..wa mać, trzymaj mnie bo spadnę z krzesła. To ten Urbaniak, cośmy go za pierogi leniwe do mamra wpakowali, jeszcze za komuny. Pamiętasz? Roboty szuka!
- zapytaj tego Urbaniaka kto on jest i czego chce (słucha wyjaśnień portiera). Antoś, k..wa mać, trzymaj mnie bo spadnę z krzesła. To ten Urbaniak, cośmy go za pierogi leniwe do mamra wpakowali, jeszcze za komuny. Pamiętasz? Roboty szuka!
Kanclerz:
- o k..wa, czego on może chcieć? Może był w IPN-nie, grzebał w papierach i się o wszystkim dowiedział? Może przyszedł nas szantażować? O k..wa, ale numer. Powiedz portierowi niech go przyprowadzi. Musimy wybadać, co on knuje.
- o k..wa, czego on może chcieć? Może był w IPN-nie, grzebał w papierach i się o wszystkim dowiedział? Może przyszedł nas szantażować? O k..wa, ale numer. Powiedz portierowi niech go przyprowadzi. Musimy wybadać, co on knuje.
Właściciel: (mówi do
słuchawki)
- przyprowadź tego pana do nas, a pospiesz się.
(czekają nerwowo paląc papierosy...słychać pukanie do drzwi, wchodzi Urbaniak)
- przyprowadź tego pana do nas, a pospiesz się.
(czekają nerwowo paląc papierosy...słychać pukanie do drzwi, wchodzi Urbaniak)
Kanclerz: (na widok
Urbaniaka zrywa się z fotela, biegnie do niego, obejmuje go i
ściska)
- kopę lat Mareczku, kopę lat...ja p....dolę niech cię wyściskam... kopę lat... ale się zmieniłeś nie do poznania. Na ulicy bym cię nie poznał... Co u ciebie słychać, co cię do mnie sprowadza? No opowiadaj... siadaj... naleję ci gorzałeczki... co za spotkanie... ja pierdolę...co za spotkanie... no opowiadaj!
- kopę lat Mareczku, kopę lat...ja p....dolę niech cię wyściskam... kopę lat... ale się zmieniłeś nie do poznania. Na ulicy bym cię nie poznał... Co u ciebie słychać, co cię do mnie sprowadza? No opowiadaj... siadaj... naleję ci gorzałeczki... co za spotkanie... ja pierdolę...co za spotkanie... no opowiadaj!
Urbaniak:
- a co tu opowiadać. Pamiętasz jak mnie na 5 lat do kryminału wpakowali za te pierogi leniwe?
- a co tu opowiadać. Pamiętasz jak mnie na 5 lat do kryminału wpakowali za te pierogi leniwe?
Kanclerz:
- jakże miałbym nie pamiętać, sam podpisy pod petycją do rektora zbierałem, żeby cię wypuścili... o mało mnie samego by przyskrzynili. Widzisz Mareczku jaki to był skurwysyński ustrój...wszystkich nas up...dolił!
- jakże miałbym nie pamiętać, sam podpisy pod petycją do rektora zbierałem, żeby cię wypuścili... o mało mnie samego by przyskrzynili. Widzisz Mareczku jaki to był skurwysyński ustrój...wszystkich nas up...dolił!
Urbaniak:
- po wyjściu z więzienia nigdzie mnie nie chcieli przyjąć do roboty, trafiłem w końcu do rozładunku wagonów z węglem.. Towarzystwo tam było nieciekawe, zacząłem z nimi popijać... a dalej to już poszło samo. Ostatnio na budowie pracowałem i tam mnie nieszczęście spotkało: z rusztowania się wyjebałem po pijaku, połamałem się cały...roboty teraz jakieś szukam. W gazecie przeczytałem ogłoszenie twojej uczelni. Patrzę kanclerz Malinowski, pomyślałem, że to Ty... no i jestem. Pomógłbyś koledze w nieszczęściu, na jakiegoś portiera, albo i dozorcę byś przyjął?
- po wyjściu z więzienia nigdzie mnie nie chcieli przyjąć do roboty, trafiłem w końcu do rozładunku wagonów z węglem.. Towarzystwo tam było nieciekawe, zacząłem z nimi popijać... a dalej to już poszło samo. Ostatnio na budowie pracowałem i tam mnie nieszczęście spotkało: z rusztowania się wyjebałem po pijaku, połamałem się cały...roboty teraz jakieś szukam. W gazecie przeczytałem ogłoszenie twojej uczelni. Patrzę kanclerz Malinowski, pomyślałem, że to Ty... no i jestem. Pomógłbyś koledze w nieszczęściu, na jakiegoś portiera, albo i dozorcę byś przyjął?
Kanclerz:
- dobrze trafiłeś, jest właśnie u mnie właściciel uczelni,... poznajcie się panowie (podają sobie ręce).... coś tam dla ciebie wymyślimy... prawda Władziu? Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie...
- dobrze trafiłeś, jest właśnie u mnie właściciel uczelni,... poznajcie się panowie (podają sobie ręce).... coś tam dla ciebie wymyślimy... prawda Władziu? Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie...
Urbaniak:
- jak opowiadałem w więzieniu, że siedzę za pierogi leniwe, to nikt nie chciał mi uwierzyć, teraz też mi nikt nie wierzy. W więzieniu cały czas się zastanawiałem, kto mnie w te pierogi wpierdolił,...tydzień temu byłem w IPN-nie, chciałem zajrzeć w papiery, może tam bym wyczytał, kto mnie tak urządził. Ale mnie nie wpuścili, bo trochę podpity byłem. No to jak z ta robotą dla mnie, znajdziesz coś?
- jak opowiadałem w więzieniu, że siedzę za pierogi leniwe, to nikt nie chciał mi uwierzyć, teraz też mi nikt nie wierzy. W więzieniu cały czas się zastanawiałem, kto mnie w te pierogi wpierdolił,...tydzień temu byłem w IPN-nie, chciałem zajrzeć w papiery, może tam bym wyczytał, kto mnie tak urządził. Ale mnie nie wpuścili, bo trochę podpity byłem. No to jak z ta robotą dla mnie, znajdziesz coś?
Kanclerz:
- napisz CV , list motywacyjny, podanie i jutro przynieś, coś wymyślimy!
- napisz CV , list motywacyjny, podanie i jutro przynieś, coś wymyślimy!
Urbaniak:
- coś ty Antoś, nic nie napiszę, zobacz jak mi się ręce trzęsą!
- coś ty Antoś, nic nie napiszę, zobacz jak mi się ręce trzęsą!
Kanclerz:
- no to wystukaj na komputerze, w klawisze chyba trafisz?
- no to wystukaj na komputerze, w klawisze chyba trafisz?
Urbaniak:
- nie trafię, jak bym wypił ćwiartkę, to bym trafił, ale wtedy mam taką pustkę we łbie, że nie wiedziałbym co napisać.
- nie trafię, jak bym wypił ćwiartkę, to bym trafił, ale wtedy mam taką pustkę we łbie, że nie wiedziałbym co napisać.
Kanclerz:
- no to nic nie pisz tylko przyjdź jutro, tylko się trochę ogarnij. Brodę ogol, włosy wymyj, jakieś czyste ubranie załóż. Wiesz tutaj musisz trzymać fason, to nie skład węgla tylko uczelnia europejska. Masz jakieś czyste ubranie?
- no to nic nie pisz tylko przyjdź jutro, tylko się trochę ogarnij. Brodę ogol, włosy wymyj, jakieś czyste ubranie załóż. Wiesz tutaj musisz trzymać fason, to nie skład węgla tylko uczelnia europejska. Masz jakieś czyste ubranie?
Urbaniak:
- jak byś pożyczył ze 30 złotych, to bym coś porządnego w lumpeksie kupił.
- jak byś pożyczył ze 30 złotych, to bym coś porządnego w lumpeksie kupił.
Kanclerz:
- masz tu 50 złotych, tylko nie przepij... a jutro przychodź do roboty....no to do jutra, trzymaj się (podają sobie ręce, Urbaniak wychodzi).
- masz tu 50 złotych, tylko nie przepij... a jutro przychodź do roboty....no to do jutra, trzymaj się (podają sobie ręce, Urbaniak wychodzi).
Właściciel:
- bardzo mi się to Antoś nie podoba. W IPN-nie był....pójdzie jeszcze raz, poszpera w papierach, wstydu narobi na całą Polskę, studenci nam pouciekają...tak nie może być (podchodzi do telefony, podnosi słuchawkę, wybiera numer). Wejdź na chwilę, a pospiesz się, robotę mam dla ciebie...czekam. Nie możemy Antoś ryzykować, za dużo mamy do stracenia...zaraz tu przyjdzie portier...nie możemy ryzykować. (wchodzi portier).
- bardzo mi się to Antoś nie podoba. W IPN-nie był....pójdzie jeszcze raz, poszpera w papierach, wstydu narobi na całą Polskę, studenci nam pouciekają...tak nie może być (podchodzi do telefony, podnosi słuchawkę, wybiera numer). Wejdź na chwilę, a pospiesz się, robotę mam dla ciebie...czekam. Nie możemy Antoś ryzykować, za dużo mamy do stracenia...zaraz tu przyjdzie portier...nie możemy ryzykować. (wchodzi portier).
Portier:
- jaką tam Władziu masz za robotę dla mnie?
- jaką tam Władziu masz za robotę dla mnie?
Właściciel: (otwiera
sejf, wyjmuje pistolet, wręcza go portierowi)
- idź za tym gościem którego przyprowadziłeś, nie spuszczaj go z oczu, gdyby szedł do IPN-u, załatw go... zrozumiałeś? Spluwę wyrzuć do kanału... wykonać!
- idź za tym gościem którego przyprowadziłeś, nie spuszczaj go z oczu, gdyby szedł do IPN-u, załatw go... zrozumiałeś? Spluwę wyrzuć do kanału... wykonać!
Portier:
- tak jest szefie, już biegnę (chowa pistolet za pasek, wybiega).
- tak jest szefie, już biegnę (chowa pistolet za pasek, wybiega).
Kanclerz:
- k..wa mać, już myślałem, że się od przeszłości uwolniliśmy, a tu ten Urbaniak, i ten p...dolony IPN ..nalej Władziu po kieliszku, spociłem się jak mysz.
(Właściciel nalewa w kieliszki wódkę, wypijają).
- k..wa mać, już myślałem, że się od przeszłości uwolniliśmy, a tu ten Urbaniak, i ten p...dolony IPN ..nalej Władziu po kieliszku, spociłem się jak mysz.
(Właściciel nalewa w kieliszki wódkę, wypijają).
Właściciel:
- czytaj dalej tą petycję antylustracyjną, dzisiaj musimy ja puścić do prasy, czytaj...
- czytaj dalej tą petycję antylustracyjną, dzisiaj musimy ja puścić do prasy, czytaj...
Kanclerz: (zaczyna czytać
rezolucję......)
KURTYNA
p.s. Autor nie ujawniony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz