like it

sobota, 14 kwietnia 2012

Seks, edukacja seksualna i szkoły koedukacyjne niszczą MIŁOŚĆ i RODZINĘ!

Udostępnione na FB
Słuchając ogólnopolskich stacji radiowych można trafić na często emitowaną piosenkę, o lekko pedofilskim zabarwieniu, w której padają słowa: „po co nam wczorajsza miłość?”. Emitowana jest też równie często piosenka „Free love”. Pojawia się w niej taka oto teza (w mojej interpretacji): po co nam miłość zniewolona więzami kulturowymi i obyczajowymi, miłość pieczętowana dożywotnią umową składaną w czasie ślubu wraz z załącznikami do tego kontraktu! Liczy się tylko wolna miłość (Free love)! Tak się składa, że obie piosenki wykonywane są przez facetów. Należy zatem domniemywać, że mają oni w tym jakiś swój interes. Oczywistym interesem wydaje się zamiar wykorzystania „naiwnych i głupich panienek” do zaspokojenia własnych potrzeb seksualnych, bez jakichkolwiek zobowiązań czy odpowiedzialności. Bowiem faceci takiego pokroju należą do osobników o zewnętrznych cechach płci męskiej, którzy charakteryzują się całkowitym brakiem poczucia odpowiedzialności za to co robią (w odróżnieniu od tych prawdziwych chłopów poszukiwanych przez Danutę Rinn). Natomiast publice prezentują siebie jako 40-50 letni „młodzieniaszkowie” - luzaki. Na naszym krajowym podwórku typowym przedstawicielem takich luzaków jest showman J.W., gwiazda nadzwyczaj niewiarygodnego TVN-u czy polityk SLD, określany przeze mnie mianem „Golonka”. Nadto GW, która nie reprezentuje interesów Polski i Polaków, obnosi się ostatnio z hasłem „Nie rodzić, lecz pie....ić”. Hasło to współgra z tekstami w/w piosenek i jest elementem prowadzonej przez określone siły i nacje polityki obniżenia populacji ludzkiej na ziemi (New World Order - Nowy Światowy Porządek).

Główną formacją polityczną w Polsce, która narzuca takie zachowania są oczywiście komuniści (w Polsce SLD), bowiem ich celem nadrzędnym jest przekształcenie cywilizacji Człowieka Rozumnego w bezrozumne (plemienne) stado! W stadzie takim rozum śpi (lub go nie ma), a „człowiekiem” rządzą tylko zmysły! W czasach mojej służby wojskowej niesubordynację żołnierza wiązano głównie z tym, że „ch.j rządził jego głową”. Dlatego też, aby obniżyć popęd płciowy podawano żołnierzom brom. Ja nigdy z takimi praktykami się nie spotkałem, chociaż jakieś ziarno prawdy w tym zapewne jest. Zachowania narzucane przez komunistów niosą dla ludzi ogromne niebezpieczeństwo, trafnie ujęte w powiedzeniu: „Gdy rozum śpi, budzą się upiory!”. Zatem doświadczenie wynikające z oglądu rzeczywistości społecznej oraz logika, daje mi możliwość postawienia tez, które, jak sądzę, z tą rzeczywistością i logiką są jak najbardziej zgodne! Te tezy są następujące:
  • Forsowany przez komunistów w mediach oraz w szkolnictwie seks i edukacja seksualna, a także utworzenie najpierw w Związku Sowieckim, a potem na całym świecie, systemu szkolnictwa koedukacyjnego rozpoczęło proces niszczenia i zanikania uczucia miłości, stanowiącego fundament rodziny. Wskutek tego procesu rodzina, która do tej pory stanowiła podstawę cywilizacji Homo Sapiens, również ulega powolnemu unicestwieniu! Rozpoczęto proces niszczenia uczucia miłości rozumianego jako stan, w którym z ukochaną osobą chcemy spędzić całe swoje życie, z nią tworzyć rodzinę, mieć i wychowywać kochane dzieci! Dla tej ukochanej osoby jesteśmy gotowi/e oddać własne życie!
  • System szkolnictwa koedukacyjnego wystawia dzieci i młodzież na bezpośrednią ekspozycję płci przeciwnej, co jest zjawiskiem bardzo groźnym dla podlegających różnym przemianom hormonalnym młodych organizmów. Każdy z nas zapewne doświadczył tego na własnej skórze. Taka ekspozycja powoduje silne rozchwianie emocjonalne, które opóźnia lub wstrzymuje proces prawidłowego rozwoju, głównie w sferze psychiki i kształtuje osobowości niezdolne do samodzielnego istnienia lub zatrzymuje je na etapie nieodpowiedzialnej młodzieńczości, nawet do wieku 40-50 lat. Nadto szkolnictwo koedukacyjne powoduje zacieranie się różnic między płcią męską i żeńską, skutkując pojawieniem się osobników zachowujących się jak płeć przeciwna, mimo zewnętrznych cech ich naturalnej płciowości. Takie osobniki określam mianem „babochłopów” lub „chłopobab”, a typowymi sytuacjami w jakich te osobniki można odnaleźć jest np. „mężczyzna” na urlopie „tacierzyńskim” lub „kobieta” w jednostkach zmilitaryzowanych. Należy postawić pytanie: jakie treści i wartości wychowawcze może przekazać własnemu potomstwu „kobieta” - matka, zawodowo zajmująca się zabijaniem innych ludzi, w tym być może również inne matki i dzieci? Jej potomstwo nie dość, że pozbawione podstawowej matczynej opieki (służba nie drużba) to dodatkowo w procesie wychowawczym otrzymuje przekaz zaburzający naturalny porządek rzeczy, co w ostateczności skutkować może i zapewne będzie różnorodnymi patologiami.
  • Związki jednopłciowe, homoseksualne nie są oparte na miłości, ale wyłącznie na potrzebie czerpania przyjemności oraz satysfakcji seksualnej z dochodzenia do orgazmu w drodze wzajemnej lub osobistej masturbacji. Osoby w takich związkach unikają też w ten sposób niebezpieczeństwa przypadkowego poczęcia niechcianego dziecka, które potem musiało by być zabite w drodze aborcji, porzucone lub za którego życie trzeba by było wziąć odpowiedzialność i stać się rodzicami. A tego nie chcą i się boją. Przyczyną pierwotną takich zachowań jest określony model żywienia oraz szkolnictwo koedukacyjne. Takie zjawisko społeczne należy traktować wyłącznie w kategoriach przypadków odbiegających od normy i być może wymagających jakiejś stosownej kuracji.
  • Konkubinaty zasadniczo nie mają cech typowej rodziny. Osoby w takich związkach przeważnie nie chcą mieć dzieci i ponosić odpowiedzialności za ich wychowywanie. Unikanie takiej odpowiedzialności dotyczy głównie strony męskiej związku, ponieważ kobiecie bardzo trudno jest zneutralizować naturalną i bardzo silną skłonność do opieki i wychowania własnego potomstwa. Związki takie tworzą osoby nie mające skłonności homoseksualnych, a powstają one głównie po to, by nie szukać ciągle partnerów do zaspokajania własnych potrzeb seksualnych i móc w miarę łatwo ich wymieniać lub porzucać. Partner w takich związkach traktowany jest przedmiotowo, jako narzędzie do osiągania własnego zadowolenia seksualnego, często z wykorzystaniem innych środków pobudzających takich jak alkohol czy narkotyki oraz zapewnienia poczucia bezpieczeństwa (np. przed zarażeniem się wirusem HIV).
  • Przypadkowe dzieci poczęte wskutek swobody seksualnej (będącej bezpośrednim i pośrednim skutkiem edukacji seksualnej)  i kontaktów z różnymi partnerami, traktowane są przedmiotowo i w znaczącej liczbie zabijane w zabiegu aborcji (intensywnie promowanym przez środowiska lewicowe i komunistyczne) lub porzucane. Te porzucone, które nie zostały zabite wskutek aborcji, traktowane są przez komunistów jako „dzieci państwowe” i poprzez odpowiednie pranie mózgów przygotowywane do realizacji ich chorobliwych zamiarów i dalszą tego kontynuację. Dobrym przykładem takiej działalności było utworzenie w latach 30-ch XX wieku w Związku Sowieckim wielotysięcznego oddziału komunardów. Do oddziału tego kierowane były dzieci zabierane siłą z rodzin przeważnie patologicznych, które to rodziny następnie były fizycznie unicestwiane! Likwidacja ta (często wielopokoleniowa) miała pozbawić te dzieci jakichkolwiek więzi rodzinnych. Z tego oddziału wywodziły się najbardziej okrutne i niegodziwe osobniki w historii człowieczeństwa! Ale nie mówi się o tym z prostego powodu. Związek Sowiecki wygrał II Wojnę Światową i nie było w jego interesie ujawnienie takich wstydliwych zakątków! A zwycięzców się nie sądzi. Sądzi się tylko pokonanych: Hitlera i jego  faszystowsko-socjalistyczną bandę!
W świetle wyżej postawionych tez łatwo też można zdefiniować po co taki „postępowy” homo sovieticus czy jewropejczyk żyje na tym świeci. Zgodnie z moimi tezami żyje on wyłącznie dla własnej, egoistycznej i bardzo prymitywnej, fizycznej przyjemności oraz zaspokajania rozbudzonych i czasami bardzo wyuzdanych czy patologicznych potrzeb. Ale na tym świecie nic nie jest za darmo. Za ten egoizm i prymitywny cel życia płacimy WSZYSCY bardzo wysoką ceną. Tą ceną są wojny, choroby - głównie cukrzyca będąca protoplastą chorób inwazyjnych i degeneracyjnych (od raka, miażdżycy aż po alkoholizm czy narkomanię), ból, strach, osamotnienie, kac, głód narkotykowy, więzienie itp. oraz krótkie, pozbawione celu i sensu, życie. Tą ceną jest też beznadzieja często doprowadzająca do zamachów samobójczych. Nadzieję taką daje wiara w Boga, lecz wiara w Boga jest dzisiaj ośmieszana i traktowana przez komunistów i "postępowych" jewropejczyków jako zabobon i ciemnogród! Oczywiście tylko od nas zależy jaki świat będzie naszym światem. Światem miłości czy nienawiści! Free love nie istnieje, a seks czy zakochanie nie jest miłością! Taka jest właśnie prawda!

Uwaga wyjaśniająca. W tekście uważam określenia "komuniści" bowiem dobrze wiem, że ta formacja polityczna i ludzie o takich przekonaniach wcale nie wyginęli (jak dinozaury) wraz z upadkiem komunizmu sowieckiego! Wręcz przeciwnie - rozmnożyli się oni jak króliki. Zgodnie z Manifestem Komunistycznym celem nadrzędnym tej formacji politycznej i ludzi ją tworzących jest budowa takiego społeczeństwa, w którym nie będzie własności prywatnej, a wszystko (łącznie z żonami) będzie wspólnotowe - komunistyczne (w j. angielskim community = wspólnota). Wbrew oficjalnej retoryce o rzekomym wolnym rynku, komisarze - komuniści w Komisji Europejskie UE z rozmachem realizują właśnie cele Manifestu Komunistycznego Marksa i Engelsa.

sobota, 7 kwietnia 2012

Fundamenty III RP. Sztuka z dwóch aktach!

WSTĘP:

"Mówią, że starość nie radość - i to prawda. Ale mało jest rzeczy absolutnie dobrych i absolutnie złych, więc również i starość, aczkolwiek - nie radość, też ma pewne swoje plusy dodatnie. Na przykład człowiek stary, dobiegający kresu życia, nie musi się już nikomu podlizywać. Kariery już nie zamierza robić, więc nie musi zabiegać o względy jakichś ważniaków, czy tłumu, natomiast podlizywanie się Panu Bogu z zasady jest bez sensu, bo On i tak wszystko wie, widzi każdego na wylot i trzy metry w głąb ziemi, zatem podlizywanie Mu się graniczyłoby z bluźnierstwem. Nic zatem dziwnego, że zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy świat aż roi się od konformistycznych zasrańców, prawdę odważają się mówić najczęściej ludzie starzy."  
AKT I

OSOBY:
  1. Oficer Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego – mężczyzna przed trzydziestką, dobrze zbudowany, nie jednego kontrrewolucjonistę na tamten świat wyprawił,
  2. Doktor nauk ekonomicznych, pracownik naukowy Uniwersytetu w mieście wojewódzkim. Typowy intelektualista – z wyglądu. W rzeczywistości kawał chama i buraka. Inteligent w pierwszym pokoleniu. Nygus, pozbawiony wszelkich skrupułów moralnych. Kurdupel.
MIEJSCE AKCJI:
Rzecz dzieje się w latach siedemdziesiątych, w mieszkaniu operacyjnym SB. W prawie pustym pokoju, przy stole siedzą Oficer i Doktor. Na stole stoi butelka bimbru i dwa kieliszki.

AKCJA
(kurtyna w górę)
Oficer:
- no co tam słychać u was na wydziale, towarzyszu Doktorze? Magister Urbaniak dalej bruździ?
Doktor:
- oj bruździ towarzyszu majorze, bruździ na całego. Kanalia. Na ćwiczeniach ze studentami, wychwala burżuazyjną gospodarkę amerykańską! Ani razu nie wspomniał, że tam Murzynów biją. Kanalia i łobuz jakich mało. W meldunku, który wam przekazałem, wszystko dokładnie opisałem
Oficer:
- czytałem, czytałem, bardzo dobry raport, z marksistowską żarliwością napisany. Wyjdziecie wy na ludzi Malinowski, wyjdziecie. Ja wam to mówię! Bimberku się napijecie? Tego co zawsze. Towarzysze z waszego wydziału chemii spożywczej pędzą i mi co jakiś czas parę flaszek przyniosą.
Doktor:
- bardzo chętnie towarzyszu majorze, bardzo chętnie. Bimbru o takim jebnięciu jak ten wasz, to nigdzie nie uświadczysz. Bimber nad bimbrami!
Oficer: (nalewa bimber do kieliszków... wypijają. Potworny grymas obrzydzenia pojawia się na twarzy obydwu).
- Ja pierdolę, ale bimbrzysko! Konia by z nóg zwalił, ale nie nas, pracowników pierwszej linii frontu. Czyż nie tak doktorku? A powiedzcie mi towarzyszu, żadnej działalności antypaństwowej na uczelni nie zauważyliście? Żadnych ulotek, gazetek, żadnej agitacji?
Doktor:
- spokojnie jak na wojnie majorze, gdyby nie ten jebany Urbaniak, to bym nie miał o czym meldunków pisać.
Oficer:
- nie miałbyś o czym meldunków pisać powiadasz....A to, k..wa mać, co to jest? (wzburzony major rzuca na stół stos ulotek). Żebym ja się dowiadywał o ulotkach antypaństwowych od woźnego, który jest moim sąsiadem! W ch..ki sobie towarzyszu doktorze lecicie? Pod twoim nosem ulotki antysocjalistyczne kolportują, a ty, k..wa ślepy i głuchy jesteś! Premii za ten miesiąc nie dostaniesz, a i o przydziale kiełbasy zapomnij!
Doktor: (wystraszony przegląda ulotki, nagle twarz mu łagodnieje)
- ależ majorze, to ulotki reklamowe naszej stołówki pracowniczej i studenckiej. Mamy nowego ajenta i on te ulotki wydrukował, aby więcej klientów przyciągnąć. Żadnej działalności antypaństwowej w tym nie ma!
Oficer: (zrywa się z krzesła, wali pięścią w stół, wrzeszczy)
- przestań mi tutaj pier..lić i wariata zgrywać. Co to przyłączyłeś się do tej szajki zdrajców socjalistycznej ojczyzny?
(siada na krześle, nalewa sobie kieliszek bimbru, wypija jednym haustem...chwilę milczą),
- przeczytaj co tam na tych ulotkach piszą. A wolno i wyraźnie. To chyba potrafisz?
Doktor: (czyta wystraszony)
- pierogi leniwe - specjalność naszego zakładu!
(odkłada ulotkę na stół, zdezorientowany rozgląda się niepewnie po pokoju)
Oficer:
            - no i co? Nadal twierdzisz, że na ulotkach ajent stołówkę reklamuje?
Doktor: (cichym, niepewnym głosem)
          - żadnej agitacji antypaństwowej na ulotce nie ma! Ajent tylko pierogi reklamuje, zresztą są bardzo smaczne, sam wczoraj jadłem!
Oficer:
         - ach ty doktorku od siedmiu boleści, jak bym ci tak pałą zajebał w łeb, to byś na oczy przejrzał! Niby kształcony jesteś, ale czujności klasowej u ciebie tyle co brudu za paznokciem u burżuja! Jak się nazywa towarzysz rektor twojego uniwersytetu?
Doktor:
              - Ja p...dolę, teraz rozumiem!!!...nasz rektor to Pieróg Stanisław
Oficer:
              - a nazwisko waszej pierwszej sekretarz PZPR-u, znasz?
Doktor:
              - jakże miałbym nie znać! Toż to towarzyszka Pieróg Anna, żona rektora.
Oficer:
          - już zrozumiałeś? Pierogi leniwe – specjalność naszego zakładu. Czyli co? Specjalnością uniwersytetu są leniwy rektor i leniwa pierwsza sekretarz? Pod twoim nosem kolportują ulotki oczerniające rektora i jego małżonkę, a ty k..wa niczego nie widzisz! Szkalują naszą partię, podważają sojusze, ośmieszają socjalistyczną naukę, a ty nic... bąki sobie zbijasz!...oj doigrasz ty się, doigrasz.... gdy nie to, że znam cię od lat, to pomyślałbym sobie, że jesteś z nimi w zmowie!
Doktor:
         - o k..wa mać, ja p...dolę, ale perfidna, krecia robota antysocjalistyczna. Tak mnie wyrolowali.... jak mogłem tego nie zauważyć? To szubrawcy, zaplute karły reakcji! Towarzyszu majorze wybaczcie! Jak ja mogłem to przeoczyć?
Oficer:
       - żebyś to tylko ty przeoczył tą burżuazyjną prowokację... Wszyscy przeoczyliście! Na pięćdziesięciu pracowników naukowych, mam was na etacie 49, i wszyscy daliście dupy!. Żeby nie woźny, to bym do dzisiaj o tych ulotkach nie wiedział. Muszę wam, k..wa, pogonić kota! Od dzisiaj nie ma premii, przydział kiełbasy wstrzymuję do odwołania! Socjalistyczna ojczyzna płaci wam za pracę, a nie za op...dalanie się! Zrozumiano?!
Doktor:
              - tak jest towarzyszu majorze! Obiecuję, że więcej się taka sytuacja nie powtórzy.
Oficer:
            - no dobrze, już dobrze, daliście dupy – trudno. Ale teraz trzeba się z wrogami socjalistycznej ojczyzny rozprawić, wydusić burżuazyjnych gadów, zaplutych karłów reakcji. Masz jakieś podejrzenie kto za tym stoi? Bo ja myślę, że te ulotki to robota Urbaniaka. Do partii się nie zapisał, z nami nie chce współpracować, listy z Ameryki dostaje i to pisane po amerykańsku. A w tych listach sama agitacja burżuazyjna. W ostatnim pisze do niego jakiś doktor Smith, że pracownicy w Ameryce mogą sobie kupić auto i dom. A ten Urbaniak zamiast odpisać mu, że oni Murzynów biją, wdaje się z nim w jakieś dyskusje, z których nic pojąć nie zdołałem. Na tłumaczenia listów do niego wydaliśmy ponad 3 tysiące. Widzisz go jakie bydle? Socjalistyczna ojczyzna wydaje ciężko wypracowane przez klasę robotniczą pieniądze, na takiego pasożyta! To na pewno on... jak myślisz...on?
Doktor:
          - on, jak amen w pacierzu, on!...To bydlak, tak mnie zmylił, oszwabił, takiego przyjaciela zgrywał...a ja głupi dałem się nabrać!
Oficer:
               - z kim ten Urbaniak w pokoju siedzi?
Doktor:
               - z magistrem Stępniem,
Oficer:
               - a jutro Urbaniak na którą przychodzi do roboty?
Doktor:
               - na jedenastą,
Oficer:
              - daj te ulotki Stępniowi i powiedz mu, żeby je włożył do biurka Urbaniaka, przed jedenastą. My przyjedziemy parę minut po jedenastej, zrobimy rewizję, ulotki znajdziemy i gada do kryminału wtrącimy. Rektor go dyscyplinarnie wyjebie z uczelni i po kłopocie. Jednego antysocjalistycznego warchoła będzie mniej.
Doktor:
               - genialny plan towarzyszu majorze, genialny!
Oficer:
             - co wy byście beze mnie sieroty zrobili? Na głowę by wam burżuazyjne świnie powłaziły! No to na rozchodniaczka jeszcze po jednym kieliszku wypijmy (nalewa bimbru do kieliszków, wypijają) i do roboty towarzyszu doktorze, do roboty.... na pohybel burżuazyjnej reakcji i sługusom amerykańskiego imperializmu!
    (doktor ubiera się, stawia kołnierz płaszcza i wychodzi, Oficer bierze butelkę do ręki, patrzy pod światło, przykłada szyjkę do ust i wypija całą zawartość. Ubiera się...wychodzi)
KURTYNA

AKT II

OSOBY:
  1. Kanclerz Wyższej Szkoły Stosunków Międzynarodowych w mieście wojewódzkim. Znany nam już z I aktu Doktor Malinowski. Teraz już profesor. Trochę posiwiał i przytył, ale jeszcze trzyma się dobrze,
  2. Właściciel Wyższej Szkoły. Znany nam już z I aktu Oficer. Z tym też czas obszedł się łaskawie. Posiwiał, przytył, ale jeszcze i teraz budziłby postrach wśród wrogów klasy robotniczej, gdyby się tacy ujawnili, zaś Właściciel otrzymał zadanie poskromienia ich.
  3. Urbaniak Znany nam z I aktu, antysocjalistyczny warchoł, sprawca afery pierogowej. Za tą burżuazyjną prowokację otrzymał 5 lat więzienia. Teraz wygląda nietęgo. Zarośnięty, nieogolony, brudny, w niedbałym ubraniu. Trudno w nim rozpoznać, prawie doktora.

MIEJSCE AKCJI:
25 lat później, w III RP.

Gabinet Kanclerza. Gustownie urządzony. Meble z litego drewna wiśniowego. Fotele skórzane, na ścianach obrazy olejne znanego malarza. Przy ławie, w fotelach siedzą Właściciel i Kanclerz, Pracują nad petycją protestacyjną. Przeciwko lustracji pracowników naukowych będą protestować.

AKCJA
(kurtyna w górę)
Kanclerz:
            - no to przeczytaj Władziu jeszcze raz tą naszą petycję,
Właściciel:
       - my pracownicy naukowi polskich uczelni wyższych, stanowczo protestujemy przeciwko uwłaczającej naszej godności akcji lustracji naszego środowiska. Uważamy, że...
(dzwoni telefon, właściciel podchodzi do telefonu, podnosi słuchawkę, słucha)
- słuchaj no Antoś, portier dzwoni, mówi, że chce się do ciebie dostać jakiś Urbaniak, pyta czy go wpuścić?
Kanclerz:
         - co za Urbaniak, nie znam żadnego Urbaniaka. Niech go zapyta portier co chce, i co on za jeden,
Właściciel: (mówi do słuchawki telefonu)
         - zapytaj tego Urbaniaka kto on jest i czego chce (słucha wyjaśnień portiera). Antoś, k..wa mać, trzymaj mnie bo spadnę z krzesła. To ten Urbaniak, cośmy go za pierogi leniwe do mamra wpakowali, jeszcze za komuny. Pamiętasz? Roboty szuka!
Kanclerz:
         - o k..wa, czego on może chcieć? Może był w IPN-nie, grzebał w papierach i się o wszystkim dowiedział? Może przyszedł nas szantażować? O k..wa, ale numer. Powiedz portierowi niech go przyprowadzi. Musimy wybadać, co on knuje.
Właściciel: (mówi do słuchawki)
           - przyprowadź tego pana do nas, a pospiesz się.
            (czekają nerwowo paląc papierosy...słychać pukanie do drzwi, wchodzi Urbaniak)
Kanclerz: (na widok Urbaniaka zrywa się z fotela, biegnie do niego, obejmuje go i ściska)
          - kopę lat Mareczku, kopę lat...ja p....dolę niech cię wyściskam... kopę lat... ale się zmieniłeś nie do poznania. Na ulicy bym cię nie poznał... Co u ciebie słychać, co cię do mnie sprowadza? No opowiadaj... siadaj... naleję ci gorzałeczki... co za spotkanie... ja pierdolę...co za spotkanie... no opowiadaj!
Urbaniak:
          - a co tu opowiadać. Pamiętasz jak mnie na 5 lat do kryminału wpakowali za te pierogi leniwe?
Kanclerz:
      - jakże miałbym nie pamiętać, sam podpisy pod petycją do rektora zbierałem, żeby cię wypuścili... o mało mnie samego by przyskrzynili. Widzisz Mareczku jaki to był skurwysyński ustrój...wszystkich nas up...dolił!
Urbaniak:
        - po wyjściu z więzienia nigdzie mnie nie chcieli przyjąć do roboty, trafiłem w końcu do rozładunku wagonów z węglem.. Towarzystwo tam było nieciekawe, zacząłem z nimi popijać... a dalej to już poszło samo. Ostatnio na budowie pracowałem i tam mnie nieszczęście spotkało: z rusztowania się wyjebałem po pijaku, połamałem się cały...roboty teraz jakieś szukam. W gazecie przeczytałem ogłoszenie twojej uczelni. Patrzę kanclerz Malinowski, pomyślałem, że to Ty... no i jestem. Pomógłbyś koledze w nieszczęściu, na jakiegoś portiera, albo i dozorcę byś przyjął?
Kanclerz:
          - dobrze trafiłeś, jest właśnie u mnie właściciel uczelni,... poznajcie się panowie (podają sobie ręce).... coś tam dla ciebie wymyślimy... prawda Władziu? Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie...
Urbaniak:
        - jak opowiadałem w więzieniu, że siedzę za pierogi leniwe, to nikt nie chciał mi uwierzyć, teraz też mi nikt nie wierzy. W więzieniu cały czas się zastanawiałem, kto mnie w te pierogi wpierdolił,...tydzień temu byłem w IPN-nie, chciałem zajrzeć w papiery, może tam bym wyczytał, kto mnie tak urządził. Ale mnie nie wpuścili, bo trochę podpity byłem. No to jak z ta robotą dla mnie, znajdziesz coś?
Kanclerz:
         - napisz CV , list motywacyjny, podanie i jutro przynieś, coś wymyślimy!
Urbaniak:
         - coś ty Antoś, nic nie napiszę, zobacz jak mi się ręce trzęsą!
Kanclerz:
         - no to wystukaj na komputerze, w klawisze chyba trafisz?
Urbaniak:
       - nie trafię, jak bym wypił ćwiartkę, to bym trafił, ale wtedy mam taką pustkę we łbie, że nie wiedziałbym co napisać.
Kanclerz:
        - no to nic nie pisz tylko przyjdź jutro, tylko się trochę ogarnij. Brodę ogol, włosy wymyj, jakieś czyste ubranie załóż. Wiesz tutaj musisz trzymać fason, to nie skład węgla tylko uczelnia europejska. Masz jakieś czyste ubranie?
Urbaniak:
         - jak byś pożyczył ze 30 złotych, to bym coś porządnego w lumpeksie kupił.
Kanclerz:
         - masz tu 50 złotych, tylko nie przepij... a jutro przychodź do roboty....no to do jutra, trzymaj się (podają sobie ręce, Urbaniak wychodzi).
Właściciel:
        - bardzo mi się to Antoś nie podoba. W IPN-nie był....pójdzie jeszcze raz, poszpera w papierach, wstydu narobi na całą Polskę, studenci nam pouciekają...tak nie może być (podchodzi do telefony, podnosi słuchawkę, wybiera numer). Wejdź na chwilę, a pospiesz się, robotę mam dla ciebie...czekam. Nie możemy Antoś ryzykować, za dużo mamy do stracenia...zaraz tu przyjdzie portier...nie możemy ryzykować. (wchodzi portier).
Portier:
         - jaką tam Władziu masz za robotę dla mnie?
Właściciel: (otwiera sejf, wyjmuje pistolet, wręcza go portierowi)
        - idź za tym gościem którego przyprowadziłeś, nie spuszczaj go z oczu, gdyby szedł do IPN-u, załatw go... zrozumiałeś? Spluwę wyrzuć do kanału... wykonać!
Portier:
         - tak jest szefie, już biegnę (chowa pistolet za pasek, wybiega).
Kanclerz:
        - k..wa mać, już myślałem, że się od przeszłości uwolniliśmy, a tu ten Urbaniak, i ten p...dolony IPN ..nalej Władziu po kieliszku, spociłem się jak mysz.
         (Właściciel nalewa w kieliszki wódkę, wypijają).
Właściciel:
         - czytaj dalej tą petycję antylustracyjną, dzisiaj musimy ja puścić do prasy, czytaj...
Kanclerz: (zaczyna czytać rezolucję......)

KURTYNA

p.s. Autor nie ujawniony.