like it

sobota, 3 marca 2012

Dziwne przypadki!

Od kiedy jestem na Facebook-u rzuca mi się w oczy i podoba pytanie „O czym teraz myślisz?”. Pewnego razu myślałem sobie o przypadku/wydarzeniu, które skłoniło mnie do zadania sobie pytania: „Czy mam się tym podzielić z innymi?” 

Zdarzyło się to niedawno. Obudziłem się o godzinie 4 rano i leżąc w łóżku myślałem o różnych rzeczach. W pewnym momencie, ni stąd ni z zowąd, przychodzi mi do głowy taki oto wierszyk:

Eutanazja i aborcja 
to para dobrze zgrana, 
mordują ludzi 
z wieczora i rana 
…ich życia! 

Nie wiem jak to wytłumaczyć. W pewnych kręgach istnieje przekonanie, według którego okres między godzinną 4 a 5 rano jest czasem Stwórcy (Boga). Jest to podobno najlepszy moment na dialog z Nim lub modlitwę. Czy zatem to co się wydarzyło było jakąś formą przekazu informacji, którą mam rozpowszechnić. Na wszelki wypadek robię to na tym blogu. 

W swoim życiu miałem kilka takich dziwnych przypadków. Poniżej opowiem jeszcze o dwóch takich przypadkach. 
Przypadek I. 
Wydarzyło się to w lipcu 1977 r. Kilka miesięcy wcześniej urodziła mi się córka, z którą żona przebywała daleko od Świnoujścia w swoim domu rodzinnym. Natomiast ja, jako młody oficer, zakwaterowany byłem w kabinie na trałowcu. Pewnego razu miałem wolną niedzielę. Pogoda była cudowna, świeciło słońce i było ciepło. Zastanawiałem się co robić w swoim czasie wolnym. Nagle usłyszałem wyraźnie wewnętrzny głos, który mówił: 
„Idź do kościoła na mszę!”. 
W owych czasach dla oficera było to bardzo ryzykowne przedsięwzięcie, ale ja należałem do typu tzw. pistoletów i nie bardzo się tym przejmowałem. Ślub miałem kościelny, a córka była ochrzczona w Świnoujściu. Podczas mszy znowu słyszę wewnętrzny głos: 
„Daj 100 zł na tacę!” 
Zrobiłem jak mi głos podpowiedział. Msza się skończyła i wychodząc z kościoła znowu słyszę głos: 
„Przepraw się promem na drugą stronę i idź w kierunku terminalu promów morskich”. 
Tak też uczyniłem. W drodze do terminalu, na wysokości portu rybackiego była latarnia. Przy niej po raz ostatni usłyszałem głos: 
„Stój”. 
Stanąłem i rozejrzałem się. Pod latarnią leżał banknot 1000 złotowy. 

Przypadek II 
Było to w maju 1987 roku. W owym czasie pełniłem obowiązki 3 oficera na M/V Marie. Statek był w drodze powrotnej do Europy z 3 miesięcznego rejsu do South Africa. W tym rejsie była również moja żona. Jako 3 oficer pełniłem wachty na mostku od 8 do 12 rano i od 20 do północy. Zazwyczaj wstawałem o siódmej rano i po porannej toalecie udawałem się do mesy na śniadanie, a następnie na wachtę na mostek. 9 maja 1987 roku byliśmy na środku Atlantyku, w pobliżu równika. Tego dnia „coś” obudziło mnie o w pół do szóstej, a wewnętrzny głos powiedział: 
„Włącz radio!” 
Byłem trochę zaskoczony, ponieważ zadawałem sobie sprawę, że w tych rejonach nie ma łączności radiowej. Włączyłem jednak radio, obróciłem kilka razy gałkę i w pewnym momencie usłyszałem komunikat nadzwyczajny polskiego radia: „W lesie Kabackim uległ katastrofie samolot PLL T. Kościuszko, a w katastrofie zginęły 183 osoby”! Po ty komunikacie łączność uległa przerwaniu. Odebrałem to z niedowierzaniem i zaskoczeniem, ale żona również usłyszała ten komunikat. Poszedłem do mesy na śniadanie i przekazałem oficerom usłyszany komunikat. Wszyscy przyjęli to z niedowierzaniem, szczególnie radiooficer, który wręcz stwierdził, że łączność radiowa w tych rejonach jest niemożliwa. Kilka dni później, gdy można już było nawiązać łączność radiową, z wypiekami na policzkach radiooficer przybył na mostek i potwierdził tą wiadomość. Patrzył jednak bardzo podejrzliwie na mnie i pewnie zastanawiał się co spowodowało, że ja odebrałem ten komunikat w strefie braku łączności radiowej. Ja sam się nad tym zastanawiam. 

Czy jest jakieś logiczne i naturalne wyjaśnienie tych przypadków? 

Przypadki te opublikowałem na Facebook-u i pojawił się taki to oto komentarz: 
„Hm... z pewnością w naszym życiu zdarzają się sytuacje, które nie maj logicznego wytłumaczenia. Może zwyczajnie mieliście o tym wiedzieć. I może dokładnie to Pan tą wiadomość miał przekazać reszcie.” 
Odpowiedziałem: 
„Tylko dlaczego ja, dlaczego jedynie tak małej grupie ludzi i po co? A może dysponuję czymś nie zbadanym jeszcze, co umożliwia mi odbiór takich informacji. Gdy sprzedawałem domy w USA okazało się, że mam talent do ściągania tzw. testerów. Byli to murzyni, których zadaniem było sprawdzenie, czy broker nie stosuje rasistowskich praktyk! W okresie mojej pracy okazało się, że mam dar w ich ściąganiu i kilku z nich trafiło do biura. Po moim wyjeździe wizyty testerów zakończyły się!”. 

I co Wy na to, Drodzy Czytelnicy?

1 komentarz:

  1. Wcale się nie dziwię, temu co przed chwilą przeczytałam. W moim przypadku wygląda to tak, że przeczuwam to co może się stać lub to co się zadziało - a mianowicie czułam wypadek, gdzie w tym samym czasie, wypadek miał mój narzeczony. To było dość dziwne, bo na chwilę wyłączył mi się proces myślowy, a przed oczami pojawiło się miejsce, w którym to się stało i przeszył mnie bardzo zimny i nieprzyjemny wiatr. Chwilę potem zadzwonił narzeczony mówiąc, że miał wypadek samochodem i że potrzebuje lawety.
    Dlatego też nie jestem zdziwiona tym co przeczytałam wyżej.

    OdpowiedzUsuń